Podobno podróże kształcą. Myślę, że kształcą albo nie. Kwestia decyzji. Pytanie, na czym się skupiam. Czy na radości odkrywania, czy na ocenie i odnoszeniu do znanej i rzeczywistości. Za każdym razem to nowa decyzja.

Sporo podróżuję. Był autostop, spanie pod mostem, rodzinna wyprawa camperem przez Australię, lata w Irlandii, miesiące w Wietnamie, poza tym mnóstwo mniej lub bardziej standardowych wypadów. Nigdy all inclusive. Zazwyczaj rodzinnie, z obranym kierunkiem, ale bez szczegółowego planu.

Podobno podróże kształcą. Myślę, że kształcą albo nie. Kwestia decyzji. Pytanie, na czym się skupiam. Czy na radości odkrywania, czy na ocenie i odnoszeniu do znanej i rzeczywistości. Za każdym razem to nowa decyzja.

Jeśli koncentruję się na doświadczaniu i poznawaniu, nic nie zastąpi podróży. Smażona szarańcza, whiskey za dolara, sajgonki z chleba tostowego, wzruszające powojenne amerykańsko-wietnamskie pary 60-latków, trzymających się za ręce, żydowski szpital o najwyższych światowych standardach w środku niczego, denga i inne tropikalne choroby, na które ponoć od dziesięciu lat już nikt nie chorował, a jednak…

Takich emocji – zadziwienia, strachu, wzruszeń – w domowym życiu doświadczam w zdecydowanie mniejszym zagęszczeniu. Tak jak decyzji, że nigdy więcej, o których z rozkoszą zapominam, pakując się przed kolejną wyprawą.

Architektura, przyroda – te cuda podróży są oczywistością. Powietrze pachnie inaczej, słońce inaczej zachodzi, woda ma inny kolor – dla mnie to wartości bezwzględne, nieopowiadalne. Ale jest też druga strona – spotkania z ludźmi. Tych ani Wojciechowska, ani Cejrowski ani żaden inny podróżnik za nas nie doświadczy.

Odkrycie numer 1: Siła płynąca z wartości to mój graal. Jest uniwersalna.

Azja, gdzieś na trasie Ho Chi Minh – Singapur.  Samolot pełen młodziutkich buddyjskich mnichów. Ja w euforii. Obok mnie siedzi ich przywódca. Siedział gdzie indziej, ale zmienił miejsce. Mówi o Bhutanie. Cenią wolność. Chronią ją przed współczesnym światem. Po Bhutanie nie można swobodnie podróżować. Zakazują palenia. Jeśli komuś bardzo zależy musi starać się o dokument. Coś jak prawo jazdy. Wtrąca, że nie powinnam pić tej kawy, zamówiłam nie to jedzenie, a w Polsce je się konie. Kawa, jedzenie – faktycznie obrzydliwe. Nie pamiętam, żebym jadła koninę, ale poczucie winy nagle mam. Mnich jest taki sam jak mój Dziadek. Mnich skończył kilka fakultetów i wykłada na całym świecie. Dziadek skończył 7 klas i zaczęła się wojna. Nie mogę się oprzeć zestawieniu. Są identyczni. Bezwzględna dobroć i bezwzględne zasady. I dystans do siebie. Mnich na pożegnanie podaje mi swój adres mailowy. Na różowej karteczce z Hello Kitty.

Odkrycie numer 2: W podróży wszystko jest względne. Jedyne na czym można się oprzeć to ja, tu i teraz.

Bangkok, miniprzystań na rzece, tłum turystów kłębi się wokół dzieci, pływających w metalowych miskach. W każdej misce oprócz dziecka jest wąż. Niektóre mają je na szyi. Konsternacja. Dzieci na oko mają po 3-5 lat. Zarabiają pieniądze. Wypracowane punkty odniesienia zawodzą. Kiedy brak znanych punktów odniesienia, jest się zdanym tylko na siebie i na swoje decyzje tu i teraz. I widać, że każdy podejmuje te chwilowe decyzje – daje pieniądze dziecku, które żyje w biedzie. Lub nie daje pieniędzy dziecku, które powinno być pod opieką, a nie być zostawiane samo sobie w tak niebezpiecznej sytuacji.

Odkrycie numer 3: Emocje ludzi są wszędzie takie same

Izmir, Turcja, kawiarenka na przystani. Proszę o najlepszą kawę. Kelner proponuje rozpuszczalną Nescafe. Proszę o kartę i wskazuję tradycyjnie parzoną kawę po turecku. Kelner nie dowierza. Wygląda na to, że byłam pierwsza.

Pytam go o okolicę. Okazuje się, że poza kilkoma słowami nie zna angielskiego. Z zakłopotania  podnosi obie ręce i zaplata dłonie za głową. Zupełnie jak mój Syn.

Odkrycie numer 4: Kompleks polskości jest głupi, ale mój

Carrigaline, Irlandia, szkoła podstawowa dla dziewcząt. Dzień międzynarodowy – pełna sala, rodzice opowiadają o krajach, z jakich pochodzą dzieci. Mówimy o Polsce. Dzieci zafascynowane zdjęciami, dopytują z ekscytacją o szczegóły. Włącza się pani dyrektor: – Czy w Polsce jest dużo budowlańców? Kilka miesięcy później w bibliotekach w Carrigaline było około 200 polskich książek i filmów dla dzieci i młodzieży. Na żadnej okładce pani dyrektor nie znalazła budowlańca.

Odkrycie numer 5: Podróże mocno weryfikują przekonania na własny temat

Po wyprawie do nielegalnych przybytków Bangkoku, na Cowboy Street , czy po przypadkowej wizycie kambodżańskim klubie karaoke, który okazała się luksusowym domem publicznym, dotarło do mnie, że jednak nie muszę widzieć wszystkiego. I że od niektórych zjawisk muszę się odciąć, jeśli chcę normalnie żyć. A chcę. I raczej nie jestem wyjątkiem.

Drugiego dnia – jak wszyscy – idę oglądać świątynie, lwy, słonie. Jest przyjemnie egzotycznie, wystarczająco facebookowo. Potem wracam do domu i od czasu do czasu – oglądając w telewizji dokumenty o łamaniu praw człowieka – oburzam się jak wszyscy.

 

I ostatnie permanentne odkrycie. W podróży można po raz enty poznać swoich najbliższych. A to znajomości, które warto odświeżać, kiedy tylko się da.

Dla tego wszystkiego uwielbiam i doceniam podróże. Tym bardziej, że mam świadomość, że końcu drogi czeka na mnie mój dom. I bloczek z karteczkami Hallo Kitty 😉