O wypaleniu u dzieci i o szkole przyszłości rozmawiamy z prof. Michaelem Schulte-Markwortem – lekarzem i autorem bestsellera o dziecięcym wypaleniu.
Agnieszka Korcz: Panie Profesorze, miałam przyjemność spotkać Pana na konferencji dla nauczycieli w Lipsku. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona przybyciem na konferencję ponad 800 nauczycieli z całych Niemiec. W porównaniu z Polską – to wielki sukces organizatora. Pana wystąpienie w trakcie tego spotkania, dotyczące wypalenia zawodowego, było niezwykle interesujące. Jak wygląda ten problem w Niemczech?
Prof. Michael Schulte-Markwort: Krajobraz edukacyjny w Niemczech jest bardzo różnorodny. Mamy wielu oddanych nauczycieli, ale są też ci przeciążeni i wypaleni. Ponieważ wiemy, jak bardzo sukces szkolny dziecka zależy od jego relacji z nauczycielem, oczywiste jest, że uczniowie pozostający w ścisłej relacji z takim nauczycielem również są wypaleni. Wypalony nauczyciel nigdy nie jest dobrym wzorem do naśladowania dla innych pedagogów.
Wypalenie staję się poważnym problemem. Dotyczy już od 3 do 5 proc. dzieci
Trudno uwierzyć, że wypalenie może dotyczyć także dzieci i młodzieży, i że stanowi tak duży problem. Kiedy odkrył Pan, że również dzieci cierpią z powodu wypalenia? I jak dzisiaj wygląda skala tego problemu w Niemczech?
Pięć lat temu zacząłem się zastanawiać, stając w obliczu coraz bardziej wyczerpanych dzieci w wieku szkolnym, czy kryteria związane z wypaleniem w dorosłym życiu nie mają zastosowań również do dzieciństwa. W Niemczech nie ma żadnych badań reprezentatywnych przeprowadzonych na ten temat wśród dzieci. Na podstawie badań nad stresem w szkole, a także bazując na moim doświadczeniu klinicznym, sądzę, że wypalenie staje się poważnym problemem. Dotyczy już od 3 do 5 proc. dzieci.
Pana bestsellerowa książka Burnout-Kids: Wie das Prinzip Leistung unsere Kinder überfordert (Wypalenie dziecięce. Jak nasze wymagania przeciążają dzieci – przyp. red.) jest wynikiem Pana badań i pracy z młodymi pacjentami. Co było szczególnie trudne podczas przygotowywania materiału do książki?
Pisanie tej książki było dla mnie wielką ulgą. Wreszcie mogłem zebrać i opisać wszystkie swoje doświadczenia kliniczne i przemyślenia na ten temat. Duża gotowość moich pacjentów, którzy pozwolili mi umieścić anonimowo swoje przypadki w książce, bardzo mnie inspirowała. Trudne było jednak włączenie pisania książki do moich wielu codziennych obowiązków.
Powiedział Pan, że wypalenie, a także różne rodzaje depresji dotykają w dzisiejszych czasach już 6–7-letnie dzieci. Trudno w to uwierzyć. Jakie przyczyny wypalenia Pan odkrył?
Nacisk, presja, aby osiągać dobre wyniki w nauce nie dotyczy tylko młodych ludzi, którzy są krótko przed maturą. Również dzieci z IV klas szkoły podstawowej mówią mi czasem, że ich życie się „skończy”, jeśli nie zakwalifikują się do gimnazjum. W Bawarii, w której rodzice nie mogą zapisać swojego dziecka do następnej szkoły bez odpowiednich rekomendacji z poprzedniej placówki (podstawowej – przyp. red.), stres dzieci od IV klas przechodzi również na ich matki, które czują się odpowiedzialne za sukces edukacyjny swoich dzieci.
Nacisk, presja, aby osiągać dobre wyniki w nauce nie dotyczy tylko młodych ludzi, którzy są krótko przed maturą. Również dzieci z IV klas szkoły podstawowej mówią mi czasem, że ich życie się „skończy”, jeśli nie zakwalifikują się do gimnazjum.
Kiedy my – rodzice – powinniśmy zareagować? Co powinno nas w zachowaniu naszych dzieci zaniepokoić? Co robić, by nie przeoczyć pierwszych symptomów wypalenia?
Ważna jest świadomość rodziców. Pierwsze oznaki wypalenia u dzieci są często subiektywnie określane jako zaburzenia koncentracji, których następstwem nierzadko jest pogorszenie się wyników w nauce. Jeśli dzieci nie mogą spać spokojnie, są ponad miarę czasowo i wewnętrznie zajęte szkołą, są to pierwsze oznaki, na które rodzic może i powinien zareagować.
Polski i niemiecki system edukacji mają ze sobą wiele wspólnego i oba są dalekie od ideału. Słabości systemu upatruję również w braku dialogu z uczniami i w braku zrozumienia ich słabych stron. W jakim kierunku, Pana zdaniem, powinny zmierzać zmiany w edukacji, aby pomóc naszym dzieciom?
Jednym z najważniejszych zagadnień dla nas – lekarzy – jest szacunek. Myślę, że sprawdza się to także w szkołach. Tylko wtedy, gdy traktujemy wszystkie dzieci i młodzież z szacunkiem, mogą istnieć warunki, dzięki którym dzieci mogą się rozwijać. Regularnie prowadzony w Niemczech system informacji zwrotnej zwany „Noten für die Lehrer” (Oceny dla nauczycieli – przyp. red.) może przyczynić się do poprawy dialogu między uczniami i nauczycielami w sensie pedagogiki partycypacyjnej.
Nauczyciele jako autorytety godne naśladowania – marzenie?
Nauczyciele będą uznawani przez swoich uczniów za autorytet tylko wtedy, gdy będą dla nich dobrych przykładem w sensie merytorycznym. Tylko wtedy, gdy pokażą, że szanują dzieci, że się starają, angażują w ich sukces w szkole. Autorytarni nauczyciele walczą w przegranej bitwie kosztem uczniów.
Żeby zmienić system edukacji, należy zmienić m.in. nauczycieli. Sądzi Pan, że jest możliwa dogłębna zmiana mentalności „starych” nauczycieli? A może lepiej zacząć od studentów pedagogiki i zmienić ich edukację, tak aby o wiele lepiej pasowała do wymagań i potrzeb współczesnego świata?
W Niemczech dużym problemem jest dialog między rodzicami i nauczycielami, a właściwie jego brak. Istnieje pilna potrzeba naprawienia tego i rozwijania tak, aby nauczyciele mogli lepiej wykonywać zawód pod kątem potrzeb dzieci. Nie możemy czekać na to, aż do szkół przyjdą młodsi lub dopiero co wykształceni nauczyciele. Tylko dialog może nas i nasze dzieci zaprowadzić dalej!
Zmiany systemu edukacyjnego potrzebują niestety wiele czasu. Najprawdopodobniej musimy dać mu minimum 10 lat, aby dostosował się lepiej do naszych dzieci i zmian w systemie wartości.
W Niemczech działa stowarzyszenie Schule im Aufbruch (Budząca się szkoła – przyp. red.). Jego działalność od około roku obserwujemy również w Polsce. My dopiero zaczęliśmy zmieniać system edukacyjny. Jak Pan sądzi, ile lat potrzebuje Europa, by poprawić system kształcenia, tak aby odpowiadał on potrzebom współczesnego świata?
Zmiany systemu edukacyjnego potrzebują niestety wiele czasu. Najprawdopodobniej musimy dać mu minimum 10 lat, aby dostosował się lepiej do naszych dzieci i zmian w systemie wartości. Również rodzice nie mogą się zniechęcać i powinni dokładać wszelkich starań, aby nawiązać z nauczycielami intensywny i konstruktywny dialog. Ponadto powinni zapewnić dobre i bezpieczne środowisko rodzinne, aby dzieci przynajmniej w domu mogły ładować akumulatory. Wygórowane oczekiwania w stosunku do dzieci nie pomagają, a wręcz przeciwnie – zniechęcają je.
Najlepszym systemem edukacyjnym pochwalić się mogą kraje skandynawskie, szczególnie Finlandia. Jak Pan sądzi, czy Niemcy i Polska mają szansę je dogonić?
Nie da się dobrze porównać niemieckiego czy polskiego systemu edukacji z krajami skandynawskimi. Tam nauczyciele są postrzegani zupełnie inaczej, wymagania szkół np. co do wielkości klasy i poziomu hałasu też są nieporównywalne. Na początek potrzebujemy publicznej dyskusji, debaty na temat tego, jacy naszym zdaniem powinni być nauczyciele i jakie szkolne klasy. W tym celu m.in. przygotowywałem swoją książkę.
Rozmawiała Agnieszka Korcz
Prof. dr med. Michael Schulte-Markwort
Studiował medycynę i filozofię oraz psychiatrię dziecięcą. Tytuły naukowe otrzymał z zakresu psychoterapii skoncentrowanej na psychoanalizie i psychodramie. Lekarz naczelny w Klinice Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Uniwersytetu Medycznego w Lubece w latach 1992–1996. Profesor na Wydziale Psychiatrii dzieci i młodzieży Uniwersytetu w Hamburgu, do 2004 r. zastępca dyrektora na Wydziale Psychiatrii Dzieci i Młodzieży i Psychoterapii Uniwersytetu Medycznego Hamburg-Eppendorf Centrum (UKE). Od 2010 r. pełni funkcję dyrektora medycznego Wydziału Psychiatrii Dzieci i Młodzieży oraz Wydziału Psychosomatyki w Altona Szpital Dziecięcy. Od 2014 r. dyrektor medyczny Centrum Medycyny Psychospołecznej UKE. Autor książek
Artykuł pochodzi z miesięcznika “Sygnał. Magazyn Wychowawcy”