Prawdziwą klasę osiągniesz tylko wtedy, kiedy skoncentrujesz się na swoich mocnych stronach i będziesz je rozwijać
Jack Nasher, psycholog biznesu, prawnik, wykładowca w Munich Business School. Studiował filozofię, psychologię i zarządzanie na uniwersytecie w Trewirze i Oxford, pracował w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Parlamentu Europejskiego w Luksemburgu. Jest członkiem Królewskiego Instytutu Filozofii w Londynie i autorem wielu publikacji oraz światowych bestsellerów.
__
Agnieszka Korcz: Napisał Pan książkę Die Kunst. Kompetenz zu zeigen (niem. sztuka kompetencji, książka nie została jeszcze przetłumaczona na język polski), która, moim zdaniem, powinna zrewolucjonizować system myślenia każdej czynnej zawodowo osoby. Co stanowiło inspirację do zajęcia się tematem kompetencji?
Doktor Jack Nasher: To miłe, że tak Pani mówi, ale kiedy książka została wydana, okazało się, że nie wzbudza zainteresowania. Zanim naprawdę została „odkryta” minęło 10 lat. Moja inspiracja była bardzo prosta, już wyjaśniam. Na moje pytanie, „czy masz dobrego dentystę?” większość osób odpowiadała pewnie „tak”, ale zdarzały się również przypadki odpowiedzi „nie”. To jest dziwne: skąd laik ma wiedzieć, czy dany lekarz jest dobry? Czy miarą ma być fakt, że coś przestaje nas boleć? Każdy lekarz potrafi uśmierzyć ból. Wydaje nam się, że potrafimy ocenić fachowość, kompetencje specjalistów i jesteśmy absolutnie pewni naszych często idiotycznych osądów. Zadałem więc sobie pytanie, na co ludzie zwracają uwagę oceniając kompetencję u innych? Innymi słowy, co mogę zrobić, aby być przez innych postrzegany jako niezwykle kompetentny? To przecież bardzo ważne dla osiągnięcia sukcesu. Poza tym, wracając do przykładu lekarza, pacjenci zdrowieją szybciej, gdy są leczeni przez lekarzy, których uważają za kompetentnych. I jak wiemy z innych badań, również uczniowie uczą się lepiej od tych nauczycieli, których uważają za kompetentnych.
Już od kilku lat mówi się o kryzysie, a nawet upadku autorytetów. Zaryzykowałabym tezę, że znaczna większość ludzi na pytanie „kto jest dla ciebie autorytetem?”, odpowiada „nie wiem”… Czy Pana zdaniem nadal mamy do czynienia z pogłębiającym się tzw. kryzysem autorytetów?
Nie ma już takich autorytetów, jakie były kiedyś. Co może mi powiedzieć adwokat, czego sam sobie nie znajdę w Google? Ktoś, kto tylko korzysta z internetu, w zasadzie nie ma nic nowego do powiedzenia. Tam jest wiedza, po którą każdy może sięgnąć. Ale istnieje jeszcze pewien rodzaj autorytetu. Dlaczego nadal istnieją gazety, skoro wszystko i tak jest w internecie? Dlaczego istnieją znani szefowie kuchni, skoro i tak każdy przepis znajdziemy w sieci? Dlaczego istnieją jeszcze magicy, skoro każdego triku można się nauczyć dzięki YouTube? Dzisiejszy autorytet to nie ten, kto posiadł tajemną wiedzę, ale ten, kto się z nią najlepiej obchodzi, czyli ten, kto w odpowiednim momencie wie, co jest potrzebne i kiedy daną wiedzę odpowiednio wykorzystać. Nowoczesny autorytet to bardziej poszukiwacz niż „kolekcjoner”. Nikt nie wie wszystkiego. Wszystko jest niesłychanie skomplikowane. Autorytetem jest ten, kto w odpowiednim momencie wskaże odpowiedni kierunek. Im bardziej świat staje się skomplikowany i złożony, tym poważniej postrzegane są kompetencje. Zadaniem autorytetu jest więc wskazać to, co jest pewne w zalewie niepewnych informacji.
Co Pan sądzi o współczesnych autorytetach w edukacji? Kto dla Pana jest autorytetem w tej dziedzinie?
Dla mnie pomysły są ważniejsze niż ludzie. Nie utożsamiam się z ludźmi, lecz biorę dla siebie z różnych pomysłów to, co ma dla mnie znaczenie. Nigdy nie lubiłem kultowych bohaterów, ponieważ nawet wielcy myśliciele nie są bez skazy.
Moim zdaniem systemy oświatowe w niektórych krajach Europy, w tym również w Polsce, dalekie są od ideału. Ich słabości dopatruję się m.in. w tym, że zdanie nauczycieli uważa się za „jedynie słuszne”, brakuje otwartości na opinie uczniów. To powoduje, że dzieci i młodzież nie traktują nauczycieli jak fachowców, a przecież od takich uczą się szybciej i lepiej. Skoro to takie proste, to dlaczego to nie działa?
Oczywiście nauczyciele wiedzą wiele rzeczy lepiej od swoich uczniów. Byłoby smutne, gdyby tak nie było. Jednak rzeczywista obawa przed złą oceną nie tworzy optymalnego klimatu do nauczania. Podstawowy problem polega na tym, że ten sam człowiek odpowiedzialny jest za nauczanie i ocenianie uczniów. Moim zdaniem to jest właśnie główny problem: uczniowie nie mają otwartej postawy wobec nauczyciela, którego ostrej oceny się obawiają. Dlatego są cisi, zamknięci w sobie i wycofani. Nie do końca jest to wina nauczycieli. Warto więc przeprowadzać anonimowe testy, tak często, jak to tylko możliwe. Oczywiście należy o nich od początku powiedzieć uczniom. Tak, aby nigdy nie mieli poczucia, że muszą sprawiać dobre wrażenie. Jeśli inni również są mili dla nauczyciela, to nie będą istnieć podejrzenia o ukryty zamiar otrzymania lepszej oceny. Cała dynamika kontaktów jest wówczas zupełnie inna, a udział ucznia w zajęciach wypływa z jego wewnętrznej motywacji. Wtedy widać, co tak naprawdę nauczyciel potrafi. Współpracuje ze swoimi uczniami? Słucha ich? Jeśli tak, to jest dobrym nauczycielem.
Dodam, że testy wielokrotnego wyboru nie są doskonałe, bo udzielanie odpowiedzi polega tylko na wybraniu tej najbardziej odpowiedniej. Ale w niemal każdej kwestii dają one możliwość ocenienia kogoś w sposób dość przejrzysty i fair.
Powiedział Pan: „Wierzymy w to, w co chcemy wierzyć”. Większość z nas wierzy i chce wierzyć, że nauczyciele uczący nasze dzieci są wyjątkowymi specjalistami i fachowcami. Jak rozpoznać kompetentnego nauczyciela?
Pewne ciekawe badanie pokazało, w jaki sposób rozpoznać, czy ktoś jest naprawdę kompetentny: po liczbie prenumerowanych czasopism fachowych. To nie żart: nie ma lepszego wskaźnika postrzegania kompetencji, niż liczba czytanych magazynów. Innymi słowy, nie ma nic ważniejszego niż rozwój. Dlaczego? Ponieważ wówczas otrzymuje się wciąż nowe impulsy i inspiracje do działania.
Jakie, Pana zdaniem, są i będą preferowane modele zachowań? Czy wzrost świadomości związanej ze zmianami zachodzącymi w świecie, spowoduje wzrost chęci podnoszenia kwalifikacji, zwiększania kompetencji, a co się z tym wiąże – budowania autorytetu?
W ostatnich latach obserwuje się wyraźną tendencję do rozwoju autorytetu. Nie ma wielkiego szefa „na górze”, jest trener, który wydobywa najlepsze z każdego z pracowników. Najważniejszą cechę autorytetu dostrzegam w odkrywaniu talentów u ludzi i ich rozwijaniu. Tiger Woods uważany jest za jednego z najlepszych golfistów wszech czasów. Ma jedno z najlepszych „szerokich uderzeń”, jakie istnieją w świecie. Ale nie jest za dobry w grze na piasku. Na czym w czasie treningu skoncentrował się jego trener? Na „szerokich uderzeniach”. Dlaczego? Ponieważ Tiger Woods powinien nadal w tym pozostać najlepszym na świecie. Prawdziwą klasę osiągniesz tylko wtedy, kiedy skoncentrujesz się na swoich mocnych stronach i będziesz je rozwijać. Jeśli np. spróbowałbym wypełnić sam moje zeznanie podatkowe, to musiałbym poświęcić na to dziesięć razy więcej czasu niż mój księgowy, a efekt byłby nieciekawy. A ja koncentruję się na moich umiejętnościach: pisaniu książek i wykładaniu, i w tym staram się być coraz lepszy. Oczywiście każdy musi, nawet jeśli np. nie jest matematykiem, osiągnąć pewien poziom w arytmetyce, żeby poradzić sobie w świecie. Ale nic więcej.
Jest jeszcze coś, w czym jest Pan dobry…
Moją kolejną specjalizacją jest demaskowanie kłamstwa. Umiejętność rozpoznania czy ktoś mówi prawdę, uważana była za królewską, prawie boską cechę… Czy można być większym autorytetem? (śmiech).
Rozmawiała Agnieszka Korcz
- Artykuł pochodzi z magazynu Sygnał, nr 9/022 październik 2014