Sposób na życie, na miarę XXI wieku (część II).
Więc „mistrzostwo osobiste”, opisywane dokładniej w poprzednim blogu (cz. I). Do drzwi dobija się teraz praktyka z nieuchronnym pytaniem:
Co z tym zrobić?
Jeśli nie jesteśmy świadomi opisanego poprzednio konfliktu, opartego na naszych głęboko zakorzenionych przekonaniach i wartościach, ani nie znamy ich samych – rodzi się problem.
Ten dyskomfort – utrzymuje dalej Fritz – próbujemy usunąć albo „zaniżając poprzeczkę” (Eeee, nie chcę tego domu na Karaibach, w końcu domek na Mazurach też dobry) albo wyobrażając sobie negatywne skutki sytuacji, gdy nie zrealizujemy celów (ojciec mnie wydziedziczy, jeśli nie skończę tych studiów, wyrzucą mnie z pracy, jeśli nie uporam się z tą robotą, itp.).
Działamy poprzez strach, co czyni na przykład większość ruchów społecznych. Zauważyliście? Ruchy te głównie odrzucają to, czego nie chcemy. Występują przeciwko narkotykom, broni nuklearnej, wojnie w Iraku, aborcji, paleniu, korupcji rządzie, itd. Przeciwko, nie za czymś, nie ma kierowania się „pozytywną wizją”.
Wreszcie możemy zadziałać przez siłę woli, działanie za wszelką cenę, pokonując wszelkie przeszkody i każdą opozycję. Dyrektor to „czołg” – mówimy, opisując taką determinację – dojdzie wszędzie, gdzie chce, nawet po trupach. Z tych strategii trudno zrezygnować, chociaż wiemy dziś, że żadna tak naprawdę nie jest do końca skuteczna i przynosi w praktyce wiele negatywnych skutków ubocznych (chociażby konflikty międzyludzkie, zerwanie więzi rodzinnych, poczucie osamotnienia lub winy). No i żadna nie usuwa przyczyn problemu: nie zmienia wewnętrznego poczucia niemocy i niskiej samooceny. Przekonania jednak można zmieniać, czemu służy przede wszystkim prawdziwy osąd rzeczywistości, w której żyjemy. Trzeba odważyć się na wewnętrzną uczciwość, która wymaga, aby nie oszukiwać samego siebie, nie zwodzić siebie w ocenie i rozumieniu bieżącej sytuacji i dziejących się wydarzeń (w tym własnych zachowań i reakcji). Zobacz prawdę swojego życia, a do głębi zmienisz sam siebie. Jak początkowo nieszczęsny i negatywny Scrooge w „Opowieści wigilijnej” Dickensa.
Przekonania można, a nawet trzeba zmieniać. Zmieniać na bardziej nośne, sprzyjające realizacji misji/wizji życia, wyostrzające percepcję i ocenę rzeczywistości, o ile tylko nie stoją w sprzeczności ze światem wyznawanych wartości.
Jak zacząć?
Aby wejść na drogę mistrzostwa osobistego warto zacząć od rozpoznania i rozwinięcia tego, co się ma. Własnych talentów i uzdolnień, pełni potencjału (w sferze umysłu, ciała i duszy), inteligencji i intelektu, własnych strategie uczenia się, a przede wszystkim misji i wizji własnego życia i świata własnych wartości. Bezwzględnie przyda się „zakup butów na drogę” w postaci znajomości podstawowych zasad sprawnego, twórczego myślenia, skutecznego działania i zarządzania czasem, zapoznając się z nowoczesnym trendami w tych dziedzinach.
Jak kontynuować?
Stale być świadomym wyznaczonych celów i obecnej sytuacji. Startu i mety. I pozwalać pchać się do przodu wspomnianemu „napięciu twórczemu”, które rodzi porównanie obu. Budzić w sobie ciekawość świata i potrzebę ciągłego zdobywania wiedzy. Pamiętać, ze w pełni określona wizja życia automatycznie pociąga za sobą najwspanialszą motywującą siłę świata – pasję i entuzjazm w działaniu. I radość istnienia. Dbać o czas dla siebie, zdrowie i kondycję, wypoczynek, luz i relaks. Żeby zawsze móc się zatrzymać, rozejrzeć i posłuchać. Harmonizować świadomość i podświadomość, integrować racjonalność i intuicję, „synergizować” obie półkule mózgu. Praktykować twórczą wizualizację celów słusznych i ważnych, wreszcie rozpoznawać związki między działaniem, a warunkami życia (swojego i innych), poszerzając przy okazji krąg współczucia, kierując się troską i empatią.
Diablo tego dużo, to prawda, w dodatku diabeł leży w szczegółach. Ale coś za coś. Mistrzostwo musi kosztować. Taka jest cena. Na szczęście są i zyski, o czym dalej.
Odrobina otuchy
Jeśli to, co przeczytaliście do tej pory budzi niepokój lub stres, nie daj Boże powoduje atak depresji, frustracji lub przygnębienia, spieszę donieść, ze mistrzostwa osobistego nie należy rozpatrywać w kategoriach czarno-białych. Że albo jesteś mistrzem, albo nie. Jak tłumaczy inny guru pobudzania pełni potencjału i autorozwoju, japończyk Kazuo Inamori, to droga, która właściwie nigdy się nie kończy. I sama droga jest nagrodą. Nie o to chodzi, by złapać króliczka… Wystarczy iść. Iść. Dołączać do strumienia tych, co już są w drodze.
I jeszcze jedna wspierająca prawda. Do bycia „mistrzem” się urodziłeś. A to znaczy, że aby nim zostać nie potrzebujesz ani ponad naturalnych zdolności, wybitnych cech charakteru czy specjalnych zasobów. Nie musisz też być tytanem pracy, czy geniuszem twórczego myślenia.
Zostałeś stworzony do mistrzostwa.
Trzeba sobie tylko na to pozwolić
Trochę irytacji
Na koniec pewnie was zdenerwuję. Może ktoś pomyśli o mnie z niechęcią, a nawet wyrzuci ten artykuł do kosza. Trudno – pomyślałem sobie właśnie, że nie piszę po to, aby mnie lubić. Po prostu wierzę głęboko, ze mistrzostwo osobiste to dzisiaj WYZWANIE I OBOWIĄZEK wobec siebie, bliźnich i świata dla każdego człowieka XXI wieku. I ratunek dla tego świata, który, choć ciągle najpiękniejszy i najlepszy ze znanych, jest domem nieszczęść, tragedii i niepowodzeń dla zbyt wielu mieszkańców.
Jak wszystko co nosi znamiona wielkości, nie jest to łatwe, zwłaszcza jeśli trud jest poważny, a efekty trudno umiejscowić i ocenić w wyraźnie określonej przyszłości. Jaka jest cena? Jaki bilans zysków i strat? „Straty” to konieczność opuszczenia bezpiecznej, rozpoznanej i wygodnej skorupy własnego ego, opatulonego w zadufaną pewność siebie i poczucie własnej doskonałości i marsz długą, wyboistą drogą, na której łatwo zedrzeć buty, dostać zadyszki, a z góry mogą polecieć kamienie. Można zejść z trasy, i nieraz dawać się zepchnąć. Narazić na śmiech, drwinę, a może i bolesne kuksańce gapiów na poboczu. Walczyć ze sobą bez poklasku tłumów, doświadczać licznych, wewnętrznych dyskomfortów.
Co w zamian?
Cóż, nagroda, jak sądzę, przewyższa wszystkie inne. Możesz doświadczyć największej przygody życia, skalą emocji, przeżyć, najwyższej radości i satysfakcji bijącą na głowę wszystkie znane używki świata. Nie waham się powtórzyć: wiedziesz pełne, szczęśliwe i udane życie, ocierając się o ostateczną mądrość i prawdę egzystencji, zgodną z własnym przeznaczeniem. Kształtujesz siebie i swój świat na miarę swego czasu, jak dzieło sztuki, i dopełniasz swej miary, wedle tego, co otrzymałeś. A jeszcze możesz pomóc w tym innym. Nie ma takich pieniędzy, za które mógłbyś to kupić.
Mistrzostwo osobiste – narkotyk XXI wieku.
Wyzwanie najtrudniejsze z możliwych, lecz czy w końcu warto podejmować inne?.
Do zobaczenia na trasie…
Q.B.F.F.S.
PS. Zapraszam na specjalne obozy/kursy „MyWay – podążaj swoją ścieżkę”. Pisz memar15@wp.pl.
Nie myśl o karierze, najpierw coś stwórz. Żeby osiągnąć sukces i zyskać sławę (cokolwiek to dla Ciebie znaczy), najpierw odnieś sukces wewnętrzny. Sięgnij po Mistrzostwo Osobiste.