Poprosiłam grupę gimnazjalistów z trzeciej klasy, by zwięźle określili, czym są dla nich oceny. Ostatecznie, czyż to nie jest najciekawsze – jakie w tej kwestii mają zdanie ludzie, którzy najczęściej i najbardziej osobiście mają z ocenianiem szkolnym do czynienia?
Oto, czego się dowiedziałam. Wielu uczniów przypisywało ocenom niemal magiczną zdolność przenikania ich mózgów: „Oceny w pewnym sensie odzwierciedlają naszą wiedzę bądź umiejętności – ale tylko wtedy, gdy je zdobędziemy uczciwie”.
W tej kategorii padło jeszcze pięć wypowiedzi:
„Są po to, by ocenić, ile i co uczeń potrafi…” „liczby, stawiane do dziennika, mają mówić o tym, czy mądrzy są uczniowie…”; „to wiarygodne odzwierciedlenie naszej nauki”; „wykazują poziom naszej wiedzy”; „niby cyferka, która określa naszą wiedzę”. (w tej ostatniej podoba mi się filuterne sformułowanie „niby cyferka”. Pieszczotliwie tak, jak o ulubionym kociaku?
W postać ocen jako nagród czy motywatorów wierzy niewiele mniejsza, bo pięcioosobowa grupa: „…są nagrodą, jaką dostajemy, gdy zrobimy coś dobrze, i odwrotnie [jak rozumiem, chodzi o niską ocenę w konsekwencji niedbałej pracy]”… „motywacja, żeby się uczyć”… „motywować i zdawać z klasy do klasy”; w tej kategorii nagrodziłabym za głębie sformułowania poniższą wypowiedź: „To wynagrodzenie za naszą ciężką pracę”.
Siedmioro uczniów podeszło do postawionego pytania sceptycznie lub zgoła krytycznie:
„…są weryfikacją naszej wiedzy według nauczyciela [podkreślenie moje]”; „ogólnikowe odzwierciedlenie mojej wiedzy, które nie zawsze odpowiada prawdzie (ściąganie itp.); wątpię w ich skuteczność” (autor zakłada, że ocenianie ma jakiś cel… co ciekawe, ten aspekt zagadnienia większość nie tylko uczniów, ale innych zainteresowanych – nauczycieli, rodziców – dyskretnie pomija. Oceny są czymś zastanym i niewzruszonym, jak Słońce czy swędzenie po ugryzieniu komara). „Oceny są po to, by podsumować pracę ucznia – lecz często nie odzwierciedlają jego wiedzy” (a tu interesujące rozróżnienie między pracą, czyli wkładem wysiłku, a rezultatem procesu, czyli sumą wiedzy; też w ogólnej debacie kwestia, do której nieczęsto uczciwie się odnosimy).
„Oceny to zły wyznacznik naszej wiedzy, ponieważ to, czego w szkole się uczymy i z czego nas oceniają, jest BEZNADZIEJNE i nikomu niepotrzebne” (to krytyka raczej treści nauczania, też inspirujące podejście; ten głos zdaje się mówić: gdyby uczono nas treści, które cenilibyśmy jako potrzebne, których ważność w naszym życiu byśmy rozumieli, akceptowalibyśmy ocenianie bez zastrzeżeń. Idąc tym tropem, przypominam sobie swoje czasy nauki w szkole muzycznej.
Najważniejszym elementem lekcji instrumentu – elementem absolutnie niezbywalnym, bez którego taka lekcja byłaby kompletnie bez sensu – był komentarz profesora, czyli ocena. Dzięki jego uwagom wiedziałam, nad czym pracować dalej, co poprawić czy zmienić, a gdyby nauczyciel sam nie zechciał się ze mną swoim zdaniem podzielić, uważałabym go za złego mentora).
Mądrość Marka Aureliusza pobrzmiewa w wypowiedzi: „oceny wszystkiego nie pokazują, liczy się to, co ma się w głowie”. (No, właśnie – może ocena wydawać się adekwatna do tego wierzchołka góry lodowej, który jest postrzegalny oczom nauczyciela, ale co z ogromem rozpościerającym się pod falami oceanu? Nie zapominajmy, że to o tę podwodną część rozbił się Titanic!).
Zakończę dramatycznym apelem: „to beznadziejny system, przyjęty w Polsce (niestety, nie tylko, drogie dziecię… cały świat błądzi we mgle oceniającej mocy cyferek i literek…) i wpajany nam od dziecka. Sądzę, że jest to bardzo niepotrzebne i osobiście uważam, że ten system JEZD GÓPI” [pisownia oryginalna, zapewniam, że zamierzona, ci uczniowie opanowali arkana ortografii).
Tyle karteczki, ale jest jeszcze coda, czyli pointa (czyli sprytny sposób, żeby udawać, że miałoby się jeszcze wiele do powiedzenia, ale redaktor przypomina o ograniczonym miejscu na szpaltach). Kiedy odczytałam treść kartek, ktoś zauważył: „ciekawe, że piszecie o tym, jak to stopnie was motywują, ale jak rozmawiamy prywatnie, to jakoś nigdy tego zdania nie słyszałam…”
O wszechmocna potęgo autocenzury!